Komunia św. na rękę w wydaniu polskim...
Minął zaledwie rok od momentu gdy Prymas Polski kard. Józef Glemp zezwolił na udzielanie Komunii św. na rękę, a zwyczaj ten rozprzestrzenia się w Polsce w zastraszającym tempie. Szczególną okazją do rozpowszechnienia tego okropnego sposobu przyjmowania Chrystusa stała się wizyta Benedykta XVI.
Jedno z ostatnich zdjęć (zamieszczone poniżej) pokazuje, iż nie tylko tempo rozpowszechniania jest zawrotne, ale i sposób - brak jakiegokolwiek szacunku - jest przerażający i wykracza nawet poza codzienność znaną z innych krajów.
Prymas Glemp będzie upamiętniony w historii szczególnie za tę decyzję i odpowiedzialny za - nieuchronną w takim sposobie przyjmowania Komunii św. - profanację Chrystusa.
Siedem kłamstw o Komunii na rękę
1. Komunia na rękę jest powrotem do Tradycji
Twierdzenie to zakłada całkowicie błędne rozumienie Tradycji, która jest przecież żywym przekazem niezmiennej wiary. Tradycja nie zmienia się w swej istocie, lecz dopasowuje swój wyraz do zmiennych okoliczności dziejów — np. potępiając ze szczególną mocą te błędy, które występują w danej epoce. W dziejach Kościoła widać jasno, jak na organicznym rozwoju form liturgicznych (lex orandi), stanowiącym w swej istocie część żywej Tradycji, odciska się wyraźne znamię doktryny (lex credendi), która coraz jaśniej przedstawia prawdę, a jednocześnie surowo potępia błąd. Jeżeli zatem w naszej epoce, zwłaszcza po II Soborze Watykańskim, zaczęły wśród katolików rozpowszechniać się tak poważne błędy odnoszące się do Najświętszej Eucharystii, jak utrata wiary w przeistoczenie czy negowanie kapłaństwa sakramentalnego — co przyznał nawet papież Paweł VI, wydając jeszcze w trakcie obrad soboru encyklikę Mysterium fidei — to praktyka liturgiczna żywej Tradycji winna ze szczególną mocą odzwierciedlać zagrożoną naukę. Niestety, większość wprowadzonych w ramach „posoborowej reformy liturgicznej” nowinek idzie w dokładnie przeciwnym kierunku, a Komunia na rękę jest tego najdobitniejszym przykładem.
2. Komunia na rękę nie prowadzi do świętokradztwa
Większość historyków liturgii, zastanawiając się nad przyczynami wprowadzenia przez Kościół praktyki Komunii św. udzielanej do ust, wskazuje jako jedną z nich wprowadzenie chleba niekwaszonego jako materii Eucharystii. Z pewnością właściwe wypieczenie i wykrojenie komunikantów może ograniczyć liczbę oddzielających się okruchów, lecz na pewno nie jest w stanie całkowicie ich wyeliminować. Konsekwencje są oczywiste: nieużywanie pateny, niedbalstwo i nieuwaga szafarzy i komunikowanych oraz brak odpowiedniego nauczania o obecności Pana Jezusa w każdej cząstce prowadzą nieuchronnie do profanacji okruchów Ciała Pańskiego. W przerażenie mogą wprawić uspokajające głosy niedouczonych księży: „Nie przejmujmy się cząstkami, Jezus to przewidział...” — oto najczęstsza odpowiedź na wątpliwości wiernych. Co mamy jednak sądzić, gdy taką właśnie odpowiedź słyszymy ze strony Kurii Rzymskiej? (Por. pismo z Sekretariatu Stanu załączone do artykułu Świętokradztwo w majestacie prawa, Zawsze Wierni 12/2004).
3. Ręka świeckiego nie jest w niczym gorsza niż ręka kapłana
Każdy kapłan Chrystusowy, świadom swego kapłaństwa, doskonale wie o swojej niegodności. Jak wielką bojaźnią i drżeniem musi go napawać wypowiadanie słów: „Oto ciało moje... Oto krew moja...”. A jednak sam Chrystus Pan nakazał kapłanom spełniać święte czynności. Wykonują je, na mocy władzy święceń, in persona Christi. Stają się przez to Chrystusem sprawującym swą ofiarę i udzielającym sakramentów Nowego Przymierza; oddają się na wyłączną posługę Bogu. „A nikt nie bierze sobie tej godności tylko ten, który jest wezwany przez Boga, jak Aaron” (Hbr 5, 4). Kapłan zresztą nigdy nie dotyka Ciała Pańskiego bez prawdziwej potrzeby. Czy dla katolika świadomego swej wiary nie są to wystarczające argumenty? — Z tego m.in. względu tradycyjni katolicy sprzeciwiają się nadużyciu tzw. świeckich szafarzy Eucharystii.
4. Język nie jest bardziej godną częścią ciała niż ręka
Czytając takie opinie — a nie są one wcale rzadkie! — można dojść do przekonania o całkowitej słuszności powiedzenia: „Jeśli Pan Bóg chce kogoś ukarać, to mu rozum odbiera”. Czy propagatorzy Komunii na rękę spożywają Ciało Pańskie dłonią?! Nie wkładają Hostii do ust?! Nie dotykają jej językiem?! Wydaje się, że powinni doskonale wiedzieć, iż człowiek — cały człowiek, z duszą i ciałem — jest całkowicie niegodny przyjmować Komunię św. Czyżby nie rozumieli już nawet słów: „Panie, nie jestem godzien...”? Chcąc Komunię św. przyjąć, musi wziąć się ją do ust, dotknąć językiem. Nie ma potrzeby angażowania do tego dodatkowych organów ciała. Jeżeli na serio bierze się swą własną niegodność, nigdy nie sięgnie się po Ciało Pańskie jak po zwykły pokarm.
5. Komunia św. do ust umniejsza godność człowieka
Właściwie nie należałoby w ogóle zajmować się tym kłamstwem, wynikającym zresztą z fałszywej religii humanistycznej, której elementy coraz częściej pojawiają się w tzw. Kościele posoborowym. Ktoś, kto recytuje: „Panie, nie jestem godzien”, a w chwilę później walczy o swoją godność, nie zasługuje nawet na miano homo sapiens.
6. Komunia św. na rękę jest zgodna z praktyką pierwszych wieków
Trudno chyba o bardziej kłamliwe twierdzenie w świetle historii liturgii i rozwoju wszystkich znanych rytów chrześcijańskich. Forma, w jakiej rozpowszechniła się Komunia na rękę w dobie reformacji, identyczna z tą, którą promuje się dziś w Kościele katolickim, stanowi ordynarną nowinkę, stojącą w jawnej sprzeczności z praktyką stosowaną w starożytności i wczesnym średniowieczu.
Najistotniejszą różnicę stanowi tu fakt, że nigdy i nigdzie — poza przypadkami naglącej konieczności, jak np. zagrożenie profanacją lub czas prześladowań — wierni nie mogli komunikować się samodzielnie. W znanych opisach patrystycznych czytamy o przyjmowaniu Ciała Pańskiego na dłoń prawej, nie lewej ręki (już sama ta różnica jest dowodem na całkowitą odmienność obu porównywanych praktyk), z której wierny, pochylony w głębokim pokłonie, chwytał Hostię wargami i spożywał, a potem dokładnie wylizywał wnętrze dłoni, zapobiegając profanacji pozostałych cząstek Ciała Pańskiego. Nie było w ogóle mowy o samodzielnym podnoszeniu Hostii palcami do ust.
Zasada ta przez pewien czas dotyczyła także celebrującego kapłana (inny kapłan lub diakon podawał mu Ciało Pańskie), a nawet papieża, któremu Komunii św. podczas uroczystych ceremonii udzielał diakon.
7. Komunia św. na rękę jest w pełni zgodna z przepisami prawa
Jesteśmy jak najdalsi od pozytywistycznego legalizmu liturgicznego, zakładającego, że wszystko, na co wyrażono zgodę w Rzymie, musi z konieczności służyć dobru Kościoła i zbawieniu dusz. Mamy zresztą liczne, smutne dowody, że tak niestety nie jest. Można nawet odnieść wrażenie, że najskuteczniejszą — zdaniem władz rzymskich — metodą walki z nadużyciami jest ich legalizacja. Widać to doskonale właśnie na przykładzie Komunii na rękę, która najpierw została nielegalnie rozpowszechniona, a potem wydano przepisy, umożliwiające uzyskanie indultu na to nadużycie tam, gdzie się rozpowszechniło. Warto jednak dowieść, że wprowadzanie Komunii na rękę w Polsce jest nielegalne nawet w świetle wewnętrznie sprzecznych przepisów posoborowych.
Komunia na rękę nie stanowi normy prawa powszechnego, lecz wyjątek, na który trzeba uzyskać pozwolenie (indult) Stolicy Apostolskiej, uzależniony od zaistnienia pewnego stanu faktycznego (rozpowszechnienie się tej praktyki). Z tego względu np. zezwolenie kard. Józefa Glempa na przyjmowanie Komunii na rękę w archidiecezji warszawskiej stanowi akt bezprawia, który można uznać raczej za tworzenie warunków do wystąpienia o indult, niż za wykonywanie ważnie udzielonego pozwolenia. Jest bowiem bardziej niż oczywiste, że jak dotychczas Komunia na rękę wcale się w tej diecezji nie rozpowszechniła — podobnie zresztą, jak nie stała się powszechna w żadnej innej diecezji w Polsce.
Nie należy się jednak łudzić: identyczna sytuacja miała miejsce np. w Anglii i Walii, a jednak Komunia na rękę jest tam rozdawana już od blisko dwudziestu lat...
-------------------------------------------------------------------------------------------
Maria K. Kominek OPs
Komunia na rękę
Prymas Polski kardynał Józef Glemp zezwala od Wielkiego Czwartku 2005 r. na przyjmowanie Komunii świętej na rękę. Ta wiadomość podawana przez media jest powodem z jednej strony do zmartwienia katolików a z drugiej - do komentarzy na temat „unowocześnienia” Kościoła, w czym celują oczywiście media laickie.
Wszyscy wiemy, że od lat w środowiskach katolickich toczy się dyskusja na temat celowości wprowadzana tego sposobu przystępowania do Komunii świętej. Przyjrzyjmy się najpierw (w niezbędnym skrócie) argumentom zwolenników „Komunii na rękę”. Zasadniczo daje się je sprowadzić do dwóch.
Pierwszy z nich to argument ze „starożytności”. Wiąże się on z hasłem „powrotu do Pierwotnego Kościoła”. Samo w sobie to hasło nie wnosi nic nowego i wielokrotnie było używane i nadużywane, chociażby przez zwolenników różnych reform, które zasadniczo kończyły się powstaniem nowych sekt. Tak było w przypadku waldensów, albigensów czy Lutra i husytów. Hasło „powrotu do źródła” samo w sobie jest niebezpieczne, gdyż dotyczy Kościoła. Kościół bowiem jest stróżem „źródła”, stróżem tradycji, stróżem depozytu wiary. Być stróżem źródła oznacza tak dbać o nie, by nie wyschło. Nie oznacza to jednak stać nad nim i pilnować by nie zmieniło nigdy szerokości otworu, z którego bije. Ani dbać, by ilość wypływającej wody się nie zmieniała. W przypadku Kościoła dbanie o „źródło” oznacza także zwiększenie jego wydajności. Inaczej rzecz biorąc – ogarnięcie coraz to większej ilości ludzi Światłem Ewangelii i Miłością, którą jest sam Chrystus w Najświętszym Sakramencie Ołtarza.
Powstaje pytanie – czy ze Źródła, jakim jest Najświętsza Eucharystia będzie się czerpać bardziej obficie, jeśli będzie podawana „na rękę”. Dotyczy to w szczególności naszych polskich warunków i naszej tradycji.
Wracając do argumentu „ze starożytności” przypomnijmy, że cytuje się zawsze słowa samego Pana Jezusa i świadectwo św. Cyryla Jerozolimskiego. Jeśli chodzi o słowa Pana Jezusa, zwolennicy „Komunii na rękę” podkreślają zwrot „bierzcie i jedzcie”. To słowo „bierzcie” ma być decydującym i świadczyć o tym, że wolą samego Chrystusa jest branie Hostii do ręki. Jest to nieuczciwa argumentacja, ponieważ jak wiadomo w Piśmie Świętym zachowane są cztery teksty, przekazujące słowa Chrystusa Pana przy ustanowieniu Eucharystii i te teksty się różnią między sobą. Słowa konsekracji nie są dokładnym powtórzeniem żadnego z nich.
I tak św. Łukasz podaje: Następnie wziął chleb i odmówiwszy dziękczynienie połamał go i podał mówiąc: To jest Ciało moje.. (Łk 22,19), u Mateusza jest owszem Bierzcie i jedzcie..., (Mt 26,26), a u Marka: Bierzcie, to jest Ciało moje... (Mk 14,22). Nikt chyba nie pomyśli po zacytowaniu tego ostatniego tekstu, że należy Eucharystię tylko brać! Ostatni z tekstów, zachowanych w Piśmie Świętym, to 1Kor 17, 24. Oto jak pisze św. Paweł: ... wziął chleb i dzięki uczyniwszy połamał i rzekł: To jest Ciało moje za was wydane. Czyńcie to na moją pamiątkę! Widać, że gdyby podejść literalnie do tych tekstów, pojawił by się nie lada kłopot z wyciągnięciem właściwego wniosku co do konkretnych wskazówek Pana Jezusa. Kościół wiedząc, że Chrystus sobie życzy, by Jego Ciało było pokarmem dla duszy ustanowił formułę konsekracji, w której zawarta jest treść słów Chrystusa, ale nie jest ona dosłownym zacytowaniem żadnego z przypomnianych wyżej tekstów. Słowa konsekracji są częścią tzw. dużego kanonu, który jest zasadniczo najważniejszą i niezmienną częścią Mszy świętej. Tak jak mówi Sobór Trydencki: Kościół katolicki ustanowił przed wielu wiekami kanon święty,... kanon jest wolny od jakichkolwiek błędów na tyle, iż nie zawiera w sobie nic, co nie tchnęło by w najwyższym stopniu wonią świętości i pobożności, co nie podnosiło by ku Bogu ducha ofiarujących. Składa się bowiem zarówno ze słów samego Pana, jak też z podań apostolskich i z pobożnych ustaw świętych papieży. (sesja IV)
Należy tu koniecznie nadmienić, że kanon z wiekami też ulegał pewnym transformacjom, jednak jego forma od początku V wieku do Reformy Liturgicznej Pawła VI była prawie niezmienna. Reforma Pawła VI wprowadziła pewne zmiany, między innymi głośnie czytanie słów konsekracji i zmiana w samych słowach konsekracji. Podaję te szczegóły, by podkreślić, że nie można powoływać się na pierwotne zwyczaje w Kościele, bo możemy dojść do absurdu. Szukając w ten sposób początków można na przykład zaproponować uczestnictwo we Mszy świętej na leżąco, wszak Apostołowie spożywali wieczerze na sposób rzymski. Kolejne powołanie się na starożytność to tekst św. Cyryla Jerozolimskiego. Brzmi on następująco: Podchodząc nie rozciągaj płasko ręki i nie rozłączaj palców. Podstaw dłoń lewą pod prawą niby tron, gdyż masz przyjąć Króla. Do wklęsłej dłoni przyjmij Ciało Chrystusa i powiedz: Amen. Nie ulega wątpliwości, że ten tekst świadczy o tym, że istniał w Kościele taki moment, gdy przyjmowano Komunię świętą na dłoń. Tylko znowu powstaje pytanie – czy konieczne jest powracanie do zwyczajów pierwszych wieków. A jeśli tak, to które zwyczaje przyjąć, a które odrzucić? I jakie by były przesłanki przyjęcia jednych a odrzucenia drugich? Na przykład jak zaświadcza koncylium w Auxerre (ok. 578):Niewiastom nie wolno brać Eucharystii w gołe ręce. Z tego tekstu wynika, że w Galii zwyczaj podawania Komunii do ręki istniał do bardzo późnych czasów – wszak VI wiek, to nie pierwsze wieki, ale za to kobiety nie mogły przystępować do komunii tak jak mężczyźni. Dalej tekst wyjaśnia, że każda niewiasta powinna posiadać swoje dominicale, coś w rodzaju płótna, którym okrywała ręce. Gdyby nie miała, nie mogła przystąpić do Komunii aż do następnej niedzieli. Mężczyźni zaś przykrywali ręce obrusem ołtarzowym. Zwyczaje w zależności od miejsca bywały różne. W pierwszym wieku mszę celebrowano tylko w niedziele. W II wieku jest coraz więcej świadectw do sprawowania Mszy św. w tygodniu, w niektórych prowincjach pojawił się też zwyczaj zabierania ze sobą chleba eucharystycznego do domów. Początkowo chodziło o zaniesienie Komunii chorym, z czasem zaczęto zabierać „na zapas” i spożywać w ciągu tygodnia. Te wszystkie zwyczaje szybko wygasły i głównie z jednego powodu. Dochodziło do nadużyć. Chleb eucharystyczny podawano zwierzętom, traktowano Go trochę jako środek magiczny.
Czy mamy powrócić do sprawowania Mszy św. tylko w niedziele? Albo zabierać święte Hostie do swoich domów?
Cytuje się, jak wspomniałam, tekst św. Cyryla, ale szerokiemu ogółowi nie jest znany tekst Tertuliana: Są chrześcijanie, którzy dotykają Ciała Pańskiego tymi samymi rękoma, którymi robili figury demonów. W czasach Tertuliana już zaistniał wyraźny przepis umywania rąk, a gdzie niegdzie również i twarzy. W czasach św. Augustyna prawdopodobnie też podawano Komunię do rąk. Obowiązywał jednak rygorystyczny przepis oddania hołdu Eucharystii przed przyjęciem. Najczęściej przyklękano. Zwyczaj przyjmowania Komunii na rękę utrzymał się aż do VI wieku na Zachodzie ( to nie takie same pierwsze początki), a na wschodzie nawet do VIII wieku. Na marginesie warto wspomnieć, że pojawiały się w tym czasie przeróżne naczynia, które wkładano sobie w ręce, by przyjęć Ciało Pańskie. W zależności od zamożności wiernych były to naczynia złote, srebrne lub z bardzo pospolitego materiału. To wszystko jednak ostatecznie ustało i już w XI wieku mamy świadectwa o tym, że tylko kapłani i diakoni mogli otrzymać podczas Mszy św. uroczystej biskupa Komunię do ręki. Pozostali zaś otrzymywali do ust.
Powstaje zatem kolejne pytanie: Dlaczego nie mówi się o tym, że zwyczaj podawania Komunii na rękę nie jest przynależny tylko Kościołowi pierwotnemu? Być może zburzyłoby to obraz „powrotu do źródeł”?
Od najdawniejszych czasów Komunię udzielano wiernym przy specjalnych balustradach, zwanych powszechnie balaskami. Te ostatnie powstały właśnie by zabezpieczyć Komunikant przed upadkiem. Potem na nich mocowano białe obrusy, istniały one w naszych kościołach jeszcze kilkanaście lat temu. Dlaczego nie powrócimy do balasek? Były przecież powszechne w czasach, gdy podawano Komunię na rękę. Albo nie powrócimy do postu eucharystycznego, rozpoczynającego się w wigilię dnia przyjęcia Komunii i trwającego aż do Jej przyjęcia?
Zrezygnowano z udzielania Komunii na rękę głównie, by uchronić Chrystusa Eucharystycznego przed zniewagami. Zniewagi zdarzały się i w czasach starożytnych, choć trzeba podkreślić, że w mniejszym stopniu niż dzisiaj. Działo się tak, dlatego, że nawet ci, którzy nie byli w pełni chrześcijanami i nieraz hołdowali bożkom mieli duże poczucie sacrum. Zdarzało się jednak umyślne profanowanie Hostii przez jawnych wrogów Chrystusa, których nigdy nie brakowało. Teraz to niebezpieczeństwo wzrosło wielokrotnie, poczucie sacrum bowiem nie jest już powszechne.
Kolejne pytanie, które się nasuwa: Czy Prymas Polski nie jest zawiadamiany o kolejnych nadużyciach i o profanacjach Hostii? O kradzieżach Hostii konsekrowanych z tabernakulów lub też kradzionych przez udających przyjmowanie Komunii? Głośno o tym wśród wiernych. Wiadomo bardzo dobrze, że Hostie są wykradane w celu dokonywania obrządków satanistycznych. Wiadomo nawet, że mają określoną cenę na rynku! Wydawałoby się, że tym bardziej powinno się ustalać takie zwyczaje, które nie narażają Najświętszego Ciała na świętokradztwo.
Polska została ochrzczona i rozwijała się w katolicyzmie w wiekach średnich. Jest to czas największego rozkwitu Kościoła, czas katedr gotyckich i zakonów żebraczych. Czas, w którym herezje waldensów i albigensów przestają truć dusze ludzkie. W tym czasie nikt nie przyjmował już Komunii na rękę. Podawano Ją do ust wiernym, którzy w najgłębszej czci klękali przy balaskach. Polska wychowała się do wielkiej czci dla Najświętszej Eucharystii. I zawsze była świadkiem Chrystusa przez swoją miłość do Najświętszego Sakramentu. Wraz z decyzją Prymasa te czasy się kończą.
W tym miejscu wypada wspomnieć o drugim argumencie zwolenników „Komunii na rękę”. Jest to argument z dojrzałości chrześcijańskiej. Według nich postawa klęcząca, to postawa niewolnicza, wyrażająca uniżenie. Postawa stojąca z kolei, to postawa gotowości pójścia w drogę za Jezusem, a przyjmowanie „na rękę” – świadectwem dojrzałości. Coś podobnego sugeruje Prymas w swoim liście, pisząc, że tylko osoby dojrzałe mogą przyjmować Komunię na rękę, a wyznacznikiem dojrzałości jest bierzmowanie. No cóż – można tylko się zapytać czy naprawdę do hierarchów Kościoła nie dociera prawda o dojrzałości bierzmowanej młodzieży?
Sposób przyjmowania Komunii św. jest nie tylko sprawą zewnętrzną, jest również i drogą do wychowania i formowania wiernych. Otóż, jeśli w czasach starożytnych, jak już wspomniałam, wyczucie sacrum było bardzo mocne, obecnie w umysłach ludzkich nastąpiła wyraźna zmiana. Jeśli kiedyś najważniejszą sprawą dla człowieka było zbawienie, to teraz stało się życie doczesne. Akcent przeniesiono z Boga na człowieka i człowiek zaczyna być w swoich oczach „centrum świata”. Człowiek zaczyna się bratać z Bogiem. Wyrażenia typu „Chrystus jest moim Przyjacielem”, choć prawidłowe w swej istocie, zaczynają dominować w świadomości wielu katolików i powoli się zapomina o tym, że Chrystus jest Bogiem. Bogiem przed Którym przyjdzie stanąć na Sądzie Ostatecznym. Komunia święta na kolanach, do ust i przy balaskach mogłaby nas od tego uchronić, Komunia na rękę może tylko pogłębić ten stan. Jeśli mogę wziąć Boga do ręki, to On jakoś przestaje być taki wielki.
Udzielanie Komunii na rękę kryje w sobie olbrzymie niebezpieczeństwo nie tylko profanacji Najświętszego Sakramentu, rozsypania Jego najmniejszych cząsteczek przez wiernych, świętokradztwa i wiele innych, jest zagrożeniem dla samego człowieka, za którego umarł Bóg na Krzyżu i dla którego został pod postacią Chleba. Człowiek, gdy zatraci poczucie swojej znikomości i grzeszności przestaje już potrzebować zbawienia. Chrystus „na rękę” to zachęta dla ubóstwienia człowieka, który staje się „równy” Bogu, jeśli może się z Nim bratać.
Na końcu listu Prymasa znajduje się znamienne zdanie – do takiego sposobu (na rękę) może przystępować tylko ten, kto bardzo kocha Pana Jezusa. Bardzo mnie to niepokoi. Czy to oznacza, że będziemy oceniać miłość wiernych do Chrystusa ze sposobu przyjmowania Komunii świętej? Może znajdą się tacy, którzy chcąc udowodnić swoją dojrzałość i miłość będą przyjmować „na rękę”. To takie ludzkie, pokazać, że się jest „dojrzałym”. Jest to zaprzeczenie słów, które wypowiadamy przed przyjęciem Komunii: Panie, nie jestem godzien... Inaczej rzecz biorąc to człowiek postawiony jest w centrum. Nie jest ważny Bóg, tylko jaki jest człowiek. W tym mieści się argument typu: liczy się postawa wewnętrzna, to co jest w sercu. Serca owszem nie widać i nie wiadomo jakie jest nastawienie człowieka, przyjmującego Komunię świętą. Jednak ośmielę się zaznaczyć, że po postawie można sądzić o szacunku do drugiej osoby. Jeśli szacunek wymaga od najzwyklejszego sprzedawcy wstać, gdy do jego sklepu wchodzi klient, tam bardziej nasza postawa zewnętrzna musi wyrażać szacunek do Osoby Chrystusa. A postawa stojąca połączona z przyjmowaniem Komunii na rękę wyraża tylko „dojrzałość” i bratanie się z Bogiem. Ale nie szacunek.
Jestem zdecydowanie przeciwna udzielaniu i przyjmowaniu Komunii na rękę. Mogę podać wiele argumentów przeciw temu sposobowi, ale nie jest to celem tych rozważań. Chcę tylko wyrazić swój wielki ból po decyzji Prymasa. I wyrazić swoje współczucie księżom Archidiecezji Warszawskiej (a obawiam się, że wkrótce ten los spotka i księży w innych diecezjach). Otóż wierni są w lepszej sytuacji niż księża. Wierni na razie mają wybór i mogą uklęknąć i przyjąć Ciało Pańskie godnie do ust. Księża jednak muszą być posłuszni swemu biskupowi i niejeden z nich będzie miał wielki problem w sumieniu. Wielu zdaje sobie dobrze sprawę z zagrożeń, płynących z „nowego sposobu” przystępowania do Komunii. Wielu z nich jest zdecydowanie przeciwnych. Co mają oni uczynić? Wiernym pozostawiono możliwość wyboru ( na razie!). Księżom nie! Zostaje liczyć tylko na wiernych. Na to, że nikt nie zechce poniżać Pana Jezusa biorąc Go do swoich nawet najlepiej wymytych rąk. Na to, że nikt nie zaryzykuje, że rozproszy cząstki Najświętszej Eucharystii po kościele lub rozmaże po swoich ubraniach. Wtedy będziemy wiedzieli, że jeśli ktoś podchodzi by przyjąć „do ręki” to nie dlatego, że „bardzo kocha Pana Jezusa”, a wręcz przeciwnie.
I na koniec jeszcze jedno – prawie zapomniano o tym, że istnieje inny sposób przyjmowania Komunii świętej – sposób duchowy. Już teraz są problemy z otrzymaniem Najświętszej Eucharystii na kolanach. Wiem to z własnego doświadczenia. Zdarzały mi się różne rzeczy. Mijał mnie biskup, patrzący na mnie ze zgrozą, bo ja klęczę, gdy inni obok mnie stoją, próbowano zmusić mnie do wstania nakazując to głośnym szeptem, nawet pewien neoprezbiter, zdziwiony tym, że klękam zapytał mnie czy ja również chcę Komunię! Otóż może się tak zdarzyć, że w niektórych kościołach postępowi proboszczowie zarządzą tylko „na rękę”. Można i należy wtedy przyjąć Chrystusa na sposób duchowy. Na pewno On będzie zadowolony, a należy liczyć się bardziej z Nim, niż z proboszczem.
Prymas Polski w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wielu wielokrotnie wypowiadał się przeciwko Komunii „na rękę”. Co spowodowało zmianę jego stosunku i doprowadziło do tej smutnej decyzji? To kolejne pytanie, na które nie jest łatwo znaleźć odpowiedź.
Polska przez ponad tysiąc lat była wierna Chrystusowi i ufam, że dalej będzie wierna. Polska pod rządami Najlepszej Królowej, Maryi Matki Zbawiciela, winna zostać wierna swojej tradycji, swoim zwyczajom, swojej tożsamości. Nie ma żadnych powodów by upodobniała się do krajów zachodnich, gdzie kościoły są puste i brak powołań. Zostańmy dalej wierni Matce Najświętszej i przystępujmy do Najświętszego Sakramentu tak jak przystępowali zawsze Polacy. Z szacunkiem, z miłością, bogobojnie i na kolanach.
Maria K. Kominek OPs
Środa Popielcowa, 2005